. Film Roberta Mulligana 1971 roku, o konstrucji zamknietej, z duza przewaga dlugich ujec, ale za to bardzo dobrze wywazonych. Historia dzieje sie w wakacje na malej wysepce, jest to pierwsze lato po ataku Japonczykow na Pearl Harbor i chociaz nie ma tu wojny to caly czas subtelnie przenika ona do tej zamknietej przestrzeni. Film, na przykladzie pietnastoletnich bohaterow, mowi o dwoch roznych rodzajach milosci, jednej troche szczeniackiej, drugiej zas dojrzalej i skomplikowanej. Punktem kulminacyjnym dla obu jest "pierwszy raz" bohaterow, diametralnie rozny, bo uwiklany z zupelnie inne zdarzenia. Lecz historia sie nie konczy, przychodzi czas na refleksje i piekne dwie sceny, z ktorych slowa wchodza z soba w dialog, chociaz wypowiedziane sa przez osoby, po ktorych tego sie nie spodziewalismy. Film rozsmiesza, zmusza do refleksji, z wielkim wyczuciem wprowadza w idylliczny swiat wyspy echa wojny i przesladowan Niemcow jakie mialy miejsce w tym czasie w USA. Dla mnie jest tez swojego rodzaju slajdem z przeszlosci, ze swiata, w ktorym nie bylo telewizji, kolorowych czasopism, a rewolucja seksualna miala wydarzyc sie dopiero za dwadziescia lat. Pokazuje pewne rytualy damsko-meskie, fascynacje i zachowania, z ktorych nasze spoleczenstwo dawno temu juz zostalo bezpowrotnie odarte.
Lato roku '42 jest filmem dla ludzi wrazliwych, inni prawdopodobnie przez pierwsza polowe beda ziewac z przerwami na smiech, aby zasnac na drugiej polowie. I bardzo dobrze. Bo jak zasna to wreszcie przestana przeszkadzac w dobrym, choc nielatwym seansie
