Rety. Jeszcze nigdy nie mialem tak parszywych swiat.
6 dni temu wracalismy z kumplami Londynu. Cala droga przeleciala spokojnie, tylko 4 mile przed domem w naszym skrecajacym bolidzie zaparkowala pakistanska urzedniczka biurowa. Poniewaz jak kazda typowa kobieta robila wszystko naraz, zauwazyla nasz samochod dokladnie w momencie kiedy sie w nim zatrzymala. Faktycznie, ciezko sie skupic na drodze, gdy prowadzi sie samochod, rozmawia przez komorke i wpieprza hotdoga. Efekty? Nie trzeba wielkiej wyobrazni, aby domyslec sie co bedzie w momencie gdy w bok skrecajacego 1200 kilogramowego coupe wjedzie z predkoscia 75 mph prawie 3 tonowy pickup...
To co sie dzialo potem przypominalo raczej amerykanskie filmy akcji. 4 karetki, 2 medicary, 4 radiowozy, 5 wozow strazackich i 2 wiatraki - wszystko toto wypucowane jak na defilade, pojawilo sie w odstepie paru minut

W srodku tego cyrku siedzi 3 polakow, z czego jeden z urazem szyi lezy nieprzytomny, a pozostali 2 sa wpienieni jak diabli
potem ladowanie w szpitalu w Bedford, szybka jak na angielskie warunki 4 godzinna konsultacja fachowcow i dzieki przenikliwym umyslom angielskich medykow po 240 minutach zmagan intelektualnych udalo sie osiagnac konsesus w pogladach. Zgodnie stwierdzili, ze potrzebna nam tomografia, a aktualnie jedyny dostepny tomograf jest aktualnie w Luton. Suuuper. Lezeliscie kiedys bez ruchu przywiazani do cholernie niewygodniej deski, majac na ciele ze 30 wszelakich czujnikow i widzac nad soba 10 roznych monitorow, pikajacych, plujacych papierowymi wstazkami i co 30 sekund kazdy kto kolo was przechodzil, pytal "Hey, mate. Are You Ok?"...
Ludzie... po wypadku bylismy z Piotrkiem absolutnie spokojni, a po wizycie w pogotowiu marzylismy tylko o tym, aby ktos zyczliwy nas odpakowal i dal po ciezkim nozu do reki....
W koncu zabrano nas wiatrakiem do Luton, stamtad nasz kierowca z popekanymi kregami szyjnymi wyladowal w jakims szpitalu w Londynie, a my po zrobieniu sesji zdjec rentgenowskich jak do Vogue`a (zaliczylem prawie 40), tomografii, kontrastach, rezonansach i diabli wiedza czym jeszcze ktos sie ze mna zgodzil, ze jednak wszystko jest OK, ale musze zostac na troche w szpitalu.
W koncu wyladowalem w domu, z szyja zapakowana w matriksowy kolnierzyk, mrugajacy swiatelkami i z milionem kabelkow, z dwoma walkmanami podczepionymi do potwornie swedzacych elektrod, przyklejonych do ciala w najniewygodniejszych miejsc jakie mogli chyba znalezc.
Zonka zaliczylem w momencie, gdy chcac sie wymyc, zdjalem kolnierzyk i po chwili odebralem telefon od oburzonej pielegniarki, pytajacej sie co mi wogole wpadlo do glowy sciagac tak wazny element garderoby... Kurde, szalu idzie dostac.
Ledwo czlowiek odsapnie, pojawia sie nastepny pajac w tym cyrku, spec od ubezpieczen, typowy gladki od wazeliny prawniczyna miotajacy wizytowkami jak ninja shurikenami.
Po pozbyciu sie goscia, postanowilem jednak sie jeszcze chwile zdrzemnac, kojac umysl majaczaca na horyzoncie kwota kilku tysiecy funtow w ramach odszkodowania...
Myslicie ze tak latwo dostac ta kase? O niee... Nastepnego dnia koles pojawia sie znowu, w swietle dnia blyszczy wazelina jak supenowa i usmiechajac sie niczym lider YMCA, mowi mi, ze w ramach postepowania, bla bla bla, odszkodowania, itd. musze tylko radosnie zapakowac sie do czekajacego ambulansu i dac sie polozyc w szpitalu "jeszcze na kilka dni"... Jak glupi bylem ze sie zgodzilem. Szpital-klinika w Cambridge. Kamer tu wiecej niz na Kings-Cross, co kawalek checkpointy pozwalajace w zaleznosci od bransoletki na rece otworzyc sie drzwiom, lub nie... Absolutny zakaz palenia w szpitalu. Po zeskanowaniu okolicznych "dyskretnych" zakamarkow, upewniam sie, ze "nasi tu byli". Na scianie wyskrobane "Akhtar to pedal". Kawalek obok tabliczka wielkosci przecietnego stolu informuje neonowymi hieroglifami ze zlapany na paleniu zostanie ukarany grzywna w wysokosci 500 funtow. Napisy w 2 jezykach. Angielskim i polskim
A co mi tam, ide na dwor, najwyzej dostane zapalenia pluc, bo jakis idiota rabnal mi do przechowalni buty i ciuchy i usmiechajac sie radosnie mowi mi ze moge je sobie wziac jak bede stad wychodzil. Jednoczesnie skubaniec pociera paluchami w miedzynarodowym znaku szmalu. Mysle sobie - o ty palancie. Zerkam na tabliczke - jak byk stoi "Akhtar". Faktycznie pedal

Poniewaz na oddziale jest 30 sal, w kazdej 10 lozek, szybko znajduje kilku polakow. Wspolnie sie zgadzamy, ze trzeba Akhtarowi zafundowac maratonik na nocnym dyzurze. Rano jestesmy nieprzytomni z niewyspania i obolali ze smiechu, Hindus przybrawszy kolor herbaty z mlekiem ledwo dyszy

Ganialismy go dzwonkiem cala noc w te i z powrotem po calej olbrzymiej sali, a "Kruszynka" Marian, chlop wazacy jakies 120 kilo, z dokladnoscia szwajcarskiego zegarka co 30 minut wzywal faceta, kazal sie sadzic na fotel i wiezc w strone freephoneow

Rano mialem juz swoje baletki i moglem zapalic. W miedzyczasie mam kolejne badania i w sumie jeszcze chyba tylko nie sprawdzili, jak sie czuje w stanie niewazkosci. Cholera, dopiero dzisaj przemycono mi komorke, bo na salach jest bezwzgledny zakaz uzywania telefonow. Mozna zadzwonic z korytarza, tylko ze kurde, wszystkie numery mam w komorce... Niewazne, w koncu mam telefon i moge jakos zabic nude. Mam nadzieje, ze w koncu dadza mi spokoj i choc na sylwestra bede mogl spokojnie wypic piwko... Jakby co, to bede w Liquid w Luton

Do zobaczenia
