...no i po Woodstocku...
w moim wieku, aż wstyd przyznać, że to był pierwszy raz
nasłuchałam się opinii, że tam już się nie jeździ bo to chyba nie całkiem już wśród ludzi z mojego otoczenia na topie ale ja wróciłam zachwycona
...nigdy bym nie pomyślała, że po tym jak pierwszej nocy na kogoś nawrzeszczę za zakłócanie porządku nocnego i to na takiej imprezie, to nie dość, że nie podpali mi namiotu to jeszcze następnego dnia z rana wypije ze mną brudzia i stanie się wraz ze swoją 5-cio osobową ekipą moim weekendowo superowym towarzystwem, które skusi mnie na upicie się bimbrem
było fenomenalnie... zarówno muzycznie...jak i pogodowo...
i takie tam
zresztą luz który tam panował i który pozwalał na emanowanie swobodą
zrelaksował mnie, mimo trzydniowego braku snu jak nic innego
a za rok jeśli jeszcze będzie taka możliwość...
umówiłam się z moimi kompanami pod tą samą brzózką
