Załatwiłam sobie wolne na 24-25 czerwiec... a to juz "coś"...
Dostałam kwiaty.... od tajemniczej osoby-posłańcem do pracy(głupie posunięcie )...
Mam nadzieje, ze to ten pan , co krążył przez godzinę w koło restauracji aż dopadł mnie na fajce...
Przynajmniej wątroba by mi nie gniła...
Pochwalono moją płytę, która leci w knajpie... w słowach, których jako prosta blondynka nie powtórzę...
Pan z panią z Warszawy zaproponowali mi pracę..
Tylko to moje napięcie i czekanie na najważniejsze... sprawiło mi chyba znowu lekkie tryknięcie...
Nooo.. miałam te swoje roztrzaski i super zabawne przez nie sytuacje...
To był chyba dobry dzień....


przynajmniej nie budzilbym sie sam
glupi jestem i tyle... 