czyli zabawnie o rzeczach smutnych... stary jak wojna sposob radzenia sobie z tragizmem zycia, oswajania strachu przez śmiech. Czechom w ich filmie "Nikt nic nie wie" troche nie wyszło, ale wiele lat pozniej Benigni w "Życie jest piękne" dochodzi już do mistrzostwa w tego typu konwencji. Zreszta w Polsce Bareja też nie zostaje w tyle z oswajaniem mało śmiesznego komunizmu. Innymi słowy Neil Jordan wpisuje się swoim "Śniadaniem..." w całkiem niezłe towarzystwo ludzi którzy maja wyczucie do balansowania po cienkiej linie nad przepaścia. Choć czasem niestety spada, i jesli nie skreca karku, to na pewno obija sobie mocno tylek. Bo o ile śmiech fikcyjnej widowni z ludzkiej tesknoty do miłości i matczynego ciepła podczas pokazu iluzjonisty świadczy o ograniczeniu umysłowym "magika" i jego fanow, o tyle śmiech, badź konsternacja, prawdziwej widowni, gdy głowny bohater nieradzi sobie już z życiem i zwyczajnie wariuje w czasie policyjnego przesluchania - świadczy o tym, że ktoś poszedł o krok za daleko, w sposob całkowicie nieumiejetny.
Przez dwie godziny kinowego seansu zachodziłem w głowe, jakim prawem Jordan chce przywłaszczyć sobie ponad 120 minut mojego życia. Co takiego ważnego chciałby mi powiedzieć? Przecież nie to, że nie zaleznie od tego, jak cieżkie jest życie, zawsze można podejsc do niego z przymruzeniem oka, bo tak łatwiej. W tej kwestii niewiele da sie juz powiedzieć od czasów Monty Pythona.. No i faktycznie, sens historii jest inny.. Jaki? Nie zdradze. Ale mnie, ani nie ogrzał, ani nie oziebił, chociaż komuś może da troche nadzieji.
Inna sprawa, że za nic nie moge się doczekać filmu, w którym bohaterzy uczyliby się śmiać z zycia, a film uczyłby sie razem z nimi. Reżyserzy przyjmują konwencję, która ciągnie sie przez cały film, albo odrzucają ją chwilowo zeby naklepać z zaskoczenia widzowi po gębie, uświadamiajac, co mniej domyślnym, że śmiejesz się idioto, a tu nie ma nic śmiesznego. Tylko pytanie, czy z poczuciem humoru, dystansem i cała tą reszta trzeba się urodzić? Nie można jej sie nauczyć? To dlatego nikt nie kreci takich filmow? A może ja zwyczajnie na nie nie trafiłem?