bylem w pracy...przyszedl szef i powiedzial wylacz muzyke papiez nie zyje , po chwili drzacym glosem powiedzialem ze impreza sie nie odbedzie przeprosilismy klientow oddalismy pieniadze za bilety i wszyscy w ciszy wyszli...
pozniej juz tylko w domu sledzilem dalsze wiadomosci na tvn24...
a ja mam inne pytanie. ilu z was, ktorzy obiecaliscie sobie po tym smutnym wydarzeniu zmienic pare rzeczy w swoim zyciu, moze powiedziec, ze rzeczywiscie te rzeczy ulegly zmianie? nie zauwazylem zeby ludzie sie polepszyli, w jakimkolwiek stopniu.
co robilem? siedzialem przy komputerze i co jakis czas sprawdzalem newsy dot. stanu naszego papieza..
Zazwyczaj po czyjejś śmierci /szczegolnie kogoś bliskiego/ obiecujemy sobie zmianę swojego zycia. Ale czas leczy rany i zapominamy...To brutalne, ale porównam te deklaracje do noworocznych postanowień. Dzis są jutro... już nie.Ja nic nie deklarowałam...mam spokojne sumienie.A ludzie..jak widać żyją dalej tak samo, nic się nie zmieniło.Jad i zgryzota wszędzie...
Stalem ze znajomymi w kolejce do klubu, kiedy okazalo sie ze zaraz zamykaja z tego wlasnie powodu,poszlismy wiec do calodobowego i upilismy sie w akademiku,ktos tam chyba nawet plakal,smetny nastroj byl, ale nowe mialo byc tak ciekawe
ja ze swoimi znajomymi wybralismy sie na pifko nagle uslyszelismy dzwony jeszcze przed caly m faktem, ze smutkiem pojechalismy na buczka przyznaje sie bez bicie otworzylismy pifka i w ponurej atmosferze wypilismy wspominajac jakim to byl czloweikiem