No niestety, dopóki nasza komunikacja miejska będzie funkcjonować tak jak obecnie, dopóty zmotoryzowani kołobrzeżanie się na nią nie przesiądą. Sama do pracy musiałabym jechać 2 autobusami, chociaż jak wielki jest Kołobrzeg każdy wie. To raz. No a druga sprawa to częstotliwość kursowania autobusów. Jak mam czekać 40 minut, to naprawdę szkoda czasu. Tym bardziej, że autobus to nie tramwaj czy metro i też w korkach stoi...
Obawiam się też, że obwodnica (mimo, że by się przydała) tak do końca sprawy nie rozwiąże, bo w sezonie kiedy mamy największy problem to są po prostu turyści wjeżdżający celowo do miasta. Bo chcą pozwiedzać, porobić zakupy, dojechać na uzdrowiska i plażę, etc., a nie "przelotowcy".
Już chyba prędzej przekonałaby mnie rozsądna sieć ścieżek rowerowych, ale takich z prawdziwego zdarzenia, nie na siłę wklejonych w chodnik i wiodących donikąd, urywających się w najmniej oczekiwanym momencie. Bo póki co jazda rowerem po mieście jest raczej dla osób o mocnych nerwach lub samobójców.
Tymczasem najlepiej uzbroić się w cierpliwość i uśmiech dla współcierpiących na drodze
