Zadzwonil moj Doktorek z informacja, ze w zwiazku z wolnym weekendem robimy sobie maraton filmowy
![cwaniak :]](./images/smilies/cwaniak.gif)
Wiec po nabyciu odpowiedniej ilosci soku z sfermentowanych winogron, przekasek i innych akcesoriow niezbednych kazdemu maniakowi filmow zaczelismy...
Na pierwszy ogien poszlo:
Cudowny film z cudowna Audrey Hepburn i "Pulkownikiem - A-Team" Georgem Peppardem
Do tego rezyseria Blake'a Edwardsa. Coz wiecej dodawac?
Nie zlicze juz, ile razy to ogladalem i za kazdym razem ciesze sie tym filmem na nowo.
Pozniej bylo genialne:
Fantastyczne role Johny Deep`a i Benicio Del Toro w genialnej psychodeliczno-narkotycznej atmosferze Las Vegas, a to wszystko tkniete mistrzowska reka Terry`ego Gilliama, ktorego chyba nikomu nie trzeba przedstawiac...
Pozniej przyszla pora na:
Czy trzeba cokolwiek wiecej mowic? Po prostu Lynch... Film brudny, smutny, cholernie przygnebiajacy, fascynujacy i porazajacy jednoczesnie. Jak to u Lyncha bywa
Teraz mamy juz dosyc, Doktorek przysypia, reszta ekipy juz dawno nie wytrzymala (ci Anglicy...

), kot rozkosznie grzeje mi brzuch, zostalo jeszcze sporo sfermentowanych winogron, a na dodatek na itv2+1 leci Hot Shots 2 i po prostu nie dam rady... Musze to obejrzec po raz tysieczny do konca...
- Jestes bardzo odporny na bol.
- Bylem zonaty...
Dwa razy... 