pewien mily kolega ktory kiedys spapral sie praca w ubojni opowiadal mi jakie to traumatyczne przezycie
stoisz na tasmie podjezdza pacjentka on robi szast i krzyczy neeeeext
juz masz film , prawie jak jarmusch
a z drugiej strony wyobraz sobie swinie z usmiechem na ustach i slowami
Ostatnio edytowano czwartek, 1 sty 1970, 01:00 przez j0shu4, łącznie edytowano 1 raz
A ja zabijam świnki , oprawiam i wcinam.
Najlepsze sa świeże cieplutkie opalone uszka.Pycha!
A potem "świeżeninka"+ piwko.
Wspaniała robótka , szkoda,że tylko doraźnie w ramach rozrywki.