Ja topię telefon w toalecie, zaszywam się w lesie i wracam 15. Jakby ktoś pytał to opowiadam wstrząsającą historie o tym jak w trakcie ekspedycji naukowej straciłem kontakt ze światem i przetrwać udało mi się tylko dzięki myśli o moim ukochanym zadżumionym mieście i miłości w niej uwięzionej. A jak ktoś jest bardzo upierdliwy, to wkładam rękę po telefon i stwierdzam fakt niepodważalny.. że patrząc na to z drugiej strony, spędziłem Walentynki z największą miłością mego życia.. samym sobą. Zbierałem polne kwiaty podskakując nago po okrytych zimowym powietrzem łąkach nucąc piosenki o miłości, bicepsach i moich pośladkach.
kiedyś dostałam ulotke "Pier*le Twoje kwiaty szanuj mnie cały rok", a co najlepsze później ten ktoś okazał się być moim facetem, taki mały ten świat . Nie obchodzę tego swięta, dajcie spokój
nie lubie tej calej nachalnosci, czlowiek zaczyna czuc ze w ten dzien powinien sie spotkac ze swa luba i milo spedzic czas, a jesli takiej mozliwosci nie ma lub akuratr ma sie zly nastroj kompletnie nie pasujacy do romantycznych spotkan? nawet sie ciesze bardzo ze dzieli mnie w tej chwili ponad 600km od mojej dziewczyny, nie bedzie przynajmniej banalnie, i ciesze sie ze ona ma podobne zdanie o walentynkach co ja, a mily wieczor? mamy je duzo czesciej niz raz w roku