http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... 46092.html
w czerwcu 2004 roku - pisze na swoim blogu Bartosz Węglarczyk. Prawie pięciominutowe nagranie pochodzące z kamery zamontowanej przy hełmie żołnierza jednostki Delta Force pokazuje cały przebieg akcji amerykańskich komandosów - lot śmigłowcami, zajęcie budynku, aresztowanie porywaczy i wreszcie zaskoczenie i radość uwolnionego Polaka. Jerzy Kos powiedział nam, że dziś nagranie ogląda "na okrągło".
Nagranie pokazane w internecie rozpoczyna się na pokładzie śmigłowca armii USA. Po chwili kilka śmigłowców ląduje obok kompleksu wolnostojących budynków. Amerykańscy komandosi wbiegają do środka, przeszukują pokoje i aresztują porywaczy. Nie widać, żeby ktokolwiek stawiał opór, albo żeby ktokolwiek został ranny. W jednym z pomieszczeń żołnierze znajdują zakładników siedzących na podłodze pod ścianą. Pierwszym od lewej jest Jerzy Kos. Obok niego jest jeden z trzech Włochów przetrzymywanych w tym budynku. Z powodu podkładu muzycznego w nagraniu nie ma odgłosów z miejsca wydarzeń. Nie wiemy, czy w budynku rozległy się strzały, ani co dokładnie komandosi mówią do uwolnionych zakładników. Na zakończneie filmu widzimy nazwy poszczególnych jednostek Delta Force oraz kryptonimy żołnierzy biorących udział w akcji
Delta Force - jednostka, która nie istnieje
Według Bartosza Węglarczyka, dziennikarza "Gazety Wyborczej" nagrania dokonał oficjalnie jeden z żołnierzy Delta Force na potrzeby swojego dowództwa (nagranie z kamery było bezpośrednio transmitowane do dowództwa operacji specjalnych w Bagdadzie). Jednak komandos kopię zabrał prawdopodobnie ze sobą do Stanów i rozpowszechnił wśród znajomych. Umieścił ją także w Internecie.
- Widziałem wiele filmów zrobionych przez żołnierzy z Iraku, ale film z operacji Delta Force to wielka rzadkość. Oficjalnie, gdy zapytać rzecznika Pentagonu, odpowie, że taka formacja w ogóle nie istnieje - mówi Węglarczyk.
Umieszczone w internecie nagranie nosi tytuł "Włoska robota". To nawiązanie do filmu o tym samym tytule , który opowiada o bardzo precyzyjnie zorganizowanym skoku, polegającym na kradzieży 4 mln dolarów z rąk włoskiej policji i mafii. Podobną precyzją mieli się wykazać komandosi, przy odbijaniu Kosa.
Według niepotwierdzonych informacji w odbiciu polskiego biznesmena brał udział jeden lub dwóch żołnierzy polskiej jednostki specjalnej "Grom" w mundurach Delta Force. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ze względu na udział polskich komandosów transmisję w bagdadzkim dowództwie mieli oglądać m.in. polscy wojskowi.
Jerzy Kos: Oglądam ten film w kółko
Gdy zapytaliśmy o komentarz Jerzego Kosa okazało się, że właśnie ogląda nagranie US Force.- I to nie pierwszy raz! - oświadczył podniecony Kos. - Widzę w nagraniu swoją twarz: to szczęście i brak sił. No niech pan zobaczy, jak padam na plecy, gdy przecinają mi łańcuchy.
Kos przyznaje, że nie miał pojęcie, jak duże siły amerykańskich wojsk brały udział w akcji uwolnienia go z rąk porywaczy: - Byłem pewny, że przyleciał po mnie tylko jeden helikopter. Bo byłem tak zszokowany szybkością tej akcji, że nie zwracałem uwagi na otoczenie. Ale na filmie widzę, że tam była cała brygada.
Na koniec Kos wyznaje z żartem: - Oglądam ten film w kółko. I właśnie moja żona oświadczyła, że wyłączy mi komputer, bo ma już dosyć.
Don't worry, we are Americans
Jak wyglądała akcja w oczach samego uwolnionego? - Odbili mnie żołnierze z flagami USA na mundurach - mówił w 2004 roku po przylocie do Polski szczęśliwy Jerzy Kos. - Akcja trwała dwie-trzy minuty, usłyszałem strzały, wybuch - opowiadał. - Żołnierz, który wszedł do pomieszczenia, powiedział "Don't worry, we are Americans". - Nie słyszałem polskiego, żołnierze mówili po angielsku.
Kos znajdował się w pomieszczeniu razem z trzema wcześniej uprowadzonymi Włochami. Dołączył do nich dwa dni po porwaniu, czyli 3 czerwca. Biznesmen opowiadał, że w trakcie akcji usłyszał odgłos eksplozji wysadzanych drzwi, a potem helikoptery. Jeden z nich przetransportował go do amerykańskiej bazy.
"Gazeta Wyborcza" pisała w czerwcu 2004 roku, że Jerzego Kosa trzymano w kompleksie magazynów i bunkrów na przedmieściach Bagdadu. Więźniowie byli przerzucani z miejsca na miejsce. Jak twierdził sam Kos, wszystko wskazywało na to, że porywacze chcą go zabić. W pobliżu byli przetrzymywani dwaj Irakijczycy, ochroniarze przedstawicielstwa polskiej firmy Jedynka, którzy również zostali porwani.
Po uwolnieniu Kosa minister obrony Janusz Zemke mówił, że zakładników zlokalizował wywiad koalicji, a wielkie znaczenie miały informacje uzyskane przez Wojskowe Służby Informacyjne. Z kolei informator "Gazety Wyborczej" utrzymywał, że polski wywiad przekupił ludzi, którzy znali miejsca przetrzymywania zakładników. Dzięki temu komandosi znali rozkład pomieszczeń i siłę ochrony. - W czasie akcji dwóch strażników zostało zabitych - twierdził. Nie widać tego na ujawnionym filmie.
Kim jest Jerzy Kos
Jerzy Kos był dyrektorem irackiego biura polskiej firmy Jedynka Wrocławska. 1 czerwca 2004 roku porwano go razem z 26-letnim Radkiem Kadrim, którego ojciec Anwar był pośrednikiem polskich firm, które mają kontrakty w Iraku. Gdy skrępowanego za nogi i ręce Kosa wieziono na południe kraju, Radek zerwał więzy na rękach i uciekł z innego samochodu. Kos trafił do niewoli wraz z trzema Włochami. Po tygodniu uwolniła ich jednostka Delta Force.
Zobacz blog Bartosza Węglarczyka Endgame