Staram się unikać "koloryzowania" poglądów i dzielenia ludzi na czerwonych, czarnych i wszelkich innych "maści". Bywa to trudne, bo niektóre ugrupowania mają naturlane predyspozycje do przyciągania osób określonego pokroju, jednak i w obecnie nam panującym zespole i w opozycji są osoby, które lubię jako polityków i cenię. Dla mnie rząd (ten czy każdy inny) tworzą przede wszystkim ludzie. Bo gdy są rozsądni, skłonni do merytorycznej dyskusji i wypracowywania kompromisów, niezależnie od barw jakie reprezentują wszystko powinno być ok. Niestety taki układ pozostaje cały czas w sferze marzeń.
I to co mam okazję obserwować w tej chwili na arenie politycznej najnormalniej w świecie napawa mnie pewną obawą. Egzotyczna koalicja z równie egzotycznymi ministrami i ich pomysłami, plamy w polityce zagranicznej, burzenie autorytetów, których wcale nie mamy tak wiele, zmiany na stanowiskach z nadań partyjnych niczym nie różniące się od tego, co wcześniej uskuteczniał jakże potępiany "układ"... Do czego to niby ma prowadzić?
Mam takie pobożne życzenie, żeby zostawić to całe "rozliczanie" z przeszłością z dwóch prostych przyczyn. Po pierwsze, chociażby bieżące przypadki ludzi oskarżonych o tzw. współpracę pokazały, że trudno mówić w tych śledztwach o jakiejś jednoznaczności znajdywanych dokumentów i w dużej mierze wszystko odbywa się na zasadzie pomówień. A za przeproszeniem plucie na wszystko i wszystkich dookoła do niczego dobrego nie doprowadzi. Po drugie, sądzę że mamy w tej chwili ważniejsze - gospodarcze sprawy na głowie i skupianie się na takich "tematach zastępczych" jest co najmniej nie na miejscu.
Jeżeli był jakiś czas na rozliczenia, to 15 lat temu. A ja bym chciała teraz zobaczyć pomysł na gospodarczo silną i otwartą Polskę, a nie kolejne "polskie zoo".
A teraz możecie mnie zjeść
