jak wszyscy chyba wiedzą jestem wielką fanką Ocelota, ale faktem jest że po wyjściu z przedstawienia czułam jakiś brak.
Z jednej strony muzyka a la kazamaty bądź jakaś inna dyskoteka. Według mnie założe nie przedstawienia nie było takie zle, ale z wykonaniem trochę gorzej.
Pierwszy akt przyniusł mi duże rozczarowanie, jak dla mnie za głośno i za szybko.
Z drugiej strony miło bylo zobaczyć ponowie numer z lataniem na taśmach, ostatni raz widziałam go dwa lata temu w wykonaniu Rafała Rajkowskiego, który bym według mnie mistrzem w wykonaniu tego numeru.
Numer z klatką, a raczej dwiema był imponujący, chlopakom należą się gratulacje.
Wielką stratą jest brak Damiana Brodaczewskiego, ktory w ubiegłych latach prowadził spektakl.
Jednym zdaniem: jak dla mnie za głośno i za szybko, a do tego nie trzyma już w napięciu. Myślę że zachowanie niektorych numerów z lat poprzednich nie bylo złym posunięciem, jednak teraz spektakl jest rozbity. Takie jest właśnie moje skromne zdanie na ten temat.
Ocelot to już nie to samo co bylo, jednak według mnie zmaiany na pewno byly potrzebne.