Czas jakis temu czytałem
Galilee Barker'a Clive'a. Autor podobno znany jest z calkiem niezlych horrorow wiec po zapowiedziach spodziewałem się rewelacji, to co dostałem odbiega od moich oczekiwań.
Książka ta przywodziła mi na myśl słynny serial Dynastia, który wzbogacono o seks i wątki nadprzyrodzone. Fabuła podobna (konflikt arcybogatej amerykańskiej rodziny z tajemniczymi pół-boskimi przedstawicielami rodziny Barbarossa), ciągnie się tak samo i tyle samo w niej akcji. Przez pierwsze 400 stron przebijałem się z wyraźną trudnością: niekończonce sie opisy, dygresje i przeskakiwanie między wątkami i wiekami wprowadzały zamierzony (chyba) chaos, po 400 stronach coś zaczyna się dziać. Fabuła nabiera prędkości i widać, że autor ma potencjał i tak jedziemy, jedziemy czekamy na kulminacje, następuje koniec i... nic sie nie dzieje. Baaardzo rozczarowujące.
Dodatkowo trzeba przyznać, że jakoś autor nie ma na tyle lekkiego pióra, żeby przedstawić miłość (czy to fizyczną czy duchową) i wychodzi mu to dość topornie i miejscami śmiesznie.
Podsumowanie: jak ktoś lubi romanse z dreszczykiem to 3+/5, dla przeciętnego czytacza jakieś 2/5.
TODO: W moje łapki nareszcie wpadł nowy Erikson, "Łowcy Kośći" czekają
