przez rysio » środa, 10 maja 2006, 15:33
pomijając kwestię dziwacznego nazewnictwa w stylu "(...)mąż odda żonie nasienie(...)" czy "(...)i u niego się skończy wszystko(...)" to myślę, że poruszony został rzeczywiście istotny temat - tego jak długo mąż leży przy żonie i się jej "daje." myślę, że wiele kobiet ma takie obiekcje, mówił o tym harry burns w jednym z moich ulubionych filmów:
H.B.:chyba po prostu jestem zmęczony tym wszystkim
S.A.:czym?
H.B.:kawalerskim żywotem -poznaję babkę, jemy razem obiad i stwierdzam, że było fajnie i możemy sie umówić na kolację.. idziemy potańczyć, poszczerzymy zęby, potem jedziemy do niej - kochamy się, a zaraz później zaczynam się zastanawiać jak długo będę musiał ją przytulać zanim pozwoli mi wstać i wracać do domu.. czy 30 sekund wystarczy?
S.A.:naprawdę o tym myślisz? szczerze?
H.B.:szczerze - wszystkie chłopy tak myślą... jak długo ty lubisz być obejmowana? całą noc prawda? w tym sęk. trzeba znaleźć kompromis pomiędzy trzydziestoma sekundami a calą nocą...
S.A.:ja nie mam tego problemu.
H.B.:masz, masz
no właśnie - jak długo...
mimo bardzo jednak istotnego zagadnienia, to nie sądzę, że "ojciec" w radio maryja ma odpowiednie (przynajmniej z założenia) doświadczenie aby o tym swoich bogobojnych słuchaczy pouczać... choć prawił jak najbardziej słusznie tym swoim pokrętnym słownictwem...