przez keeper » niedziela, 25 wrz 2005, 21:26
"The Amityville. Horror", a co będę zgrywać bohaterkę, miałam stracha. Ale od początku. Zanim zacznie się akcja, zostajemy poinformowani, że to prawdziwa historia (na dodatek amerykańska, więc już pretenduje do miana elementu kultury, tudzież folkloru). W 1974 w miasteczku Amityville, w jednym z domów, jeden członek rodziny wybił w pień pozostałych. Było to w nocy, kiedy spali, po prostu chodził od pokoju do pokoju i strzelał śpiącym domownikom w głowę. Policji przyznał, że to "głosy" kazały mu to zrobić. Rok później do tego domu wprowadza się nowa rodzina. Co dalej- wiadomo. Wytrzymała tam tylko 28 dni... i koniec historii domu w Amityville, i tutaj poczułam niedosyt. Jak to koniec? żadnego wywiadu z prawdziwymi członkami rodzinki, która zwiała? Ano nie. Hmm.. wszystkie elementy, jakie wykorzystuje się w filmach o nawiedzonych domach, zostały wykorzystane poprawnie, nie spodziewajcie się żadnych nowości, wszystko już było, ale momentami podskoczyć można. A wracając do tego momentu, kiedy zaczęłam się bać, bo to już było po seansie. Szperacz ze mnie, więc poszukałam czegoś na temat tego domu, zburzyli go, czy ktos tam jeszcze mieszka? Niestety nadal nic nie wiem, ale... zobaczyłam prawdziwe fotografie domu: w słoneczny dzień i w nocy...ile musieliby mi oferować pieniędzy, żebym spędziła tam jedną noc? Powiem wam, że nie ma takiej kasy, za którą weszłabym chociaż do przedpokoju... W Amityville jest strasznie...