"Dziś jest dobry dzień, by umrzeć! Dziś jest dobry dzień, by spotkać bogów! Więc wyślijmy naszych wrogów, wrzeszczących, do ich bogów! Dzisiaj wrony ucztują, ale jeść będą mięso naszych wrogów!"
Rudgild Potężny, legendarny przywódca zachodnich wojsk Germanii, tak zagrzewał swoich nieustraszonych wojów do bitwy z siłami Brytów, zimą roku 254 p.n.e., na wybrzeżach Belgiki, póżniej nazwanej Normandią. Jego żołnierze - weterani Kampanii Galijskiej - bez żadnych wątpliwości stawali tego dnia do walki, pełni wiary w swojego dowódcę.
Brytowie nadchodzili z dwóch kierunków. Silniejszy oddział, dorównujący liczebnie wojskom Germanii, stał na skraju lasu. Drugi oddział, w sile połowy pierwszego, nadchodził na pomoc od strony Bryckiej floty. Weterani Rudgilda, w większości włocznicy, ruszyli w równej linii, trzymając szyka falangi, ku pierwszemu zgrupowaniu wroga. Na lewym skrzydle, oddziały toporników, świeża dostawa z głebi germańskich terytoriów. Na prawym skrzydle, od strony drugiego oddziału, kawaleria - oddział przyboczny dowódcy oraz najemnicy z pogranicza.
Armie starły się. środek należał w całości do Germanów, słabo wyszkolone oddziały Brytów nie miały szans ze zorganizowaną falangą. Problemy pojawiły się za to na lewym skrzydle - Rudgild wysłał tam teraz najemnych kawalerzystów, samemu gromiąc flankującym atakiem siły bryckie na prawej flance swojej armii.
Wkrótce, było po wszystkim, a Brytowie uciekali, wyłapywani przez germańską kawalerię. Ale to nie był jeszcze koniec, falanga Germanów musiała teraz stawić czoło nadciągającym od morza Brytom. Na szczęscie Rudgildowi udało się poskromić swych wojów i ustawić swoją armię w oczekiwaniu na nadciągającego wroga. Ta grupa nie wytrzymała długo. Nie mając liczebności pozwalającej na próby oskrzydlenia falangi, Brytowie padali jak muchy pod ciosami wielu długich włóczni. Wkrótce ich linie załamały się i rozpoczęli paniczną ucieczkę - ale żadnemy nie bylo dane uniknąć losu pokonanych.
Wrony ucztowały.
heh. Rome rządzi!
