Wpisując się w tą formułę, napiszę tylko tyle że jako katolik, choć przede wszystkim jako człowiek, bo tak to traktuję, a epatowanie religią zawsze wyrządzało znacznie więcej złego niż dobrego, uważam, iż to co wyczyniają zglaszający tego typu pomysły szkodzi tej religii, będąc po prostu z nią sprzecznym. I co z tego, że ktoś "praktykuje" wiarę podręcznikowo?
Tu chyba pojawia się kwestia rozumienia pojęcia praktykuje. Bo na nie nie składa się jedynie udział w całym ceremoniale, odmawianie właściwych modlitw i spełnianie określonych rytuałów. Dla mnie to wręcz śladowy, tak naprawdę nie decydujący o niczym dodatek.
Dla mnie ktoś praktykujący to ktoś kto udowadnia to tak naprawdę w swym codziennym życiu, w swym stosunku do innych ludzi, w rzeczywistych zasadach jakie praktykuje (nie deklaruje, a realizuje przez całe swoje życie). Ta praktyka wychodzi w każdej naszej chwili, w codziennych wyborach i sytuacjach przed jakimi stajemy. I to zostanie wedle mojej wiary (bo to wiara) ocenione na końcu. Tu jest sedno! Modlitwa to dla mnie szczera rozmowa z Bogiem i tylko to się liczy, a nie nie forma czy miejsce tylko szczerość.
Teologiem nie jestem, ale tak odbieram słowa Jezusa, a to tego typu propozycje jak ta z intronizacją nie mają dla mnie nic wspólnego z tym co podkreślał On przez całe swoje życie i właśnie dlatego, że w Niego wierzę raz- martwią mnie one, dwa- jestem im zdecydowanie przeciwny.