Słyszałem wypowiedź Giertycha, że gdyby wiedział, iż pan premier nie lubi Gombrowicza, to by mu ustąpił i nie wyrzucałby autora "Ferdydurki" (tak też mówił kiedy indziej Girtych) z kanonu lektur szkolnych. I niepotrzebnie rząd przywrócił poprzedni kanon lektur.
Wynika z tego, że dwóch panów - o zerowej kompetentencji w dziedzinie literatury - miałoby samodzielnie dobierać lektury dla młodzieży... Toż to woła o pomstę do nieba! Pat i Pataszon mieliby decedować o sprawach, na których sie absolutnie nie znają! Ktoś od "Naszej łysej szkapy z pokładu Idy"... zmuszałby młodzież do czytania tego, co sam lubi (ale czego zapewne też nie czytał).
Skąd tacy "mądrale"? Gdzie my żyjemy?[/b]