Mam taki problem, że nawet czyjąś pocztówke mi głupio czytać, a co dopiero listy, ale przełamałam się, skoro są wydane to i do przeczytania. Powiedzmy..
Jestem jego dziełem zachwycona, pół nocy przesiedziałam czytając, a łza od czasu do czasu sama się pojawiła. Dowiedziałam się dużo o jego samotności, pragnienia miłości ze strony kobiety, bo miłość Boga ma, jak pisze sam autor.
Chciałbym kiedyś wydać te listy z Ameryki do przyjaciół w Polsce- listy, które są "świadectwem męczarni człowieka z innej planety", panie Krzysztofie Pieczyński, listy, które powstały gdzieś tam w kawiarni, obok Hollywood są "przerażajace szczere" i jest pan moim polskim, męskim ulubieńcem
. Pieczyński wydaje mi się, bardziej umoralnia, wylewa żale, smutki, rozmawia z Bogiem niż z samym odbiorcą. Czytając jego listy myślałam sobie "Boże jak on musiał być okropnie zmęczony życiem w latach których mieszkał w Milwaukee (1986- 1998)". Słuchajcie, nie pamiętam kiedy ostatnio sięgnęłam po co coś tak przesyconego nostalgią, smutkiem, nie chęcią do czegokolwiek, pokorą, strachem, cierpieniem, serio, wiem może to zniechęcić i to jest błąd, bo oprócz tego listy niosą tyle nadziei, miłości i wiary, że świat można by obdarować nimi
, na koniec miałam już ochotę napisać listy do przyjaciół, to nic, że widuję ich codziennie, a w szczególnie do mężczyzny ma się ochotę napisać
. No i Krzysiu też cierpi na bezsenność
. Stanowczo polecam.