i tak jak ostatnio pisałam o nowościach, tak teraz może coś wzorem FIDO:
Na PLUS "Dwunastu gniewnych ludzi" Sidneya Lumet'a bodajże z końca lat 50-tych ubiegłego już wieku. Wszystko toczy się za zamkniętymi drzwiami jednego pokoju - pokoju obrad tytułowej 12 gniewnych ludzi, czyli ławy przysięgłych... Zestawienie zupełnie różnych osobowości na tak małej powierzchni daje zaskakująco elektyryzujące efekty. Nota bene zdecydowaną większość członków jury poznajemy jedynie z nadanego numeru - nie z imienia i nazwiska. Bo to nie imiona w tym filmie są ważne. Znakomicie wyrysowane charaktery, świetna gra i dialogi. Bez efektów specjalnych, fajerwerków, pościgów a napięcie trudne do powtórzenia. Gorąco polecam.
Z MINUSEM gorzej, bo nie zapamiętuję filmów, które nie robią na mnie wrażenia
Jedyne co w tej chwili przychodzi mi do głowy to horror "Dom śmierci" (House of the Dead), który miałam wątpliwą przyjemność oglądać nie tak dawno i chyba tylko dlatego teraz o nim piszę... Film nakręcony na motywach gry komputerowej o tym samym tytule - sprowadza się do uganiania po wyspie grupy małolatów i krwiożerczych zombie. Namacalny przykład tego, że przeniesienie czegoś co okazało się względnym sukcesem na monitorach nie musi okazać się sukcesem na srebrnym ekranie. Film zrealizowany bez pomysłu, fabuły, pozbawiony krzty logiki. Gdyby nie lejąca się wiadrami krew historia dobra dla 5-latków. Litości...