Hmm... końcówka roku 2005 była dość burzliwa i tragiczna... tak samo "tragicznie" powitałam rok 2006 i było źle dopóki się nie otrząsnęłam... a potem? Potem to już z górki. W końcu zaczęłam żyć, a nie rozpamiętywać poprzedni rok. I wyszło mi to na zdrowie. Mijający rok uważam za dość burzliwy i udany. Dużo ważnych decyzji, kilka "sprawdzianów"... Ale ponieważ rok kończę jak kończę więc... uważam za udany. Nie żałuję niczego i niczego bym nie zmieniła.
Do końca tego roku chciałabym zakończyć jeszcze tylko jedna, strasznie ważną sprawę i mogę witać nowy rok.
Z niecierpliwością czekam co przyniesie rok 2007...
Ostatnio edytowano czwartek, 1 sty 1970, 01:00 przez Mafi, łącznie edytowano 1 raz
rok 2006 rozpoczelam cudownym sylwestrem u boku pewnej osoby i mam nadzieje ze tak samo go zakoncze jednak w ciagu tych wszystkich dni moje zycie obrocilo sie o 180 stopni...przezylam zime z wielkimi mrozami, zdalam mature, wygrzalam sie w turcji, poleniuchowalam przez najdluzsze wakacje mojego zycia i w koncu wyjechalam na studia do miasta oddalonego o prawie 800km od mojego domu. tutaj juz poznalam inne zycie. czy lepsze? pod wieloma wzgledami tak. napewno jest inaczej. ale i tak jeszcze wszystko przedemna rok 2006 na plus
Ciekawy rok, niosący dla mnie dużo zmian. W każdej dziedzinie życia. Suma sumarum wyszło na plus. Ten rok nauczył mnie, że zawsze, kiedy jest źle, to później musi być dobrze. To oczywisty truizm, ale faktycznie tak jest. To rok nieudanego mundialu, ale wspaniałych MŚ w siatkówce, w każdej dyscyplinie życia tak to już jest. Oby zawsze do przodu, to co za nami nieważne, tylko to co nas czeka się liczy. A 2007 rok zapowiada się wspaniale.
Rok niezwykle przełomowy w moim życiu, ale na plus. Trzy kroki na przód, spełniłam swoje marzenia, jeszcze nie wszystkie,ale to już coś. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Oby ten 2007 rok był tak udany jak ten.