Hmmm… samospełniające się przepowiednie?
Wyjechała mi dziś przed koła super furka. Sytuacja była na tyle groźna, że coś we mnie wstąpiło. Klakson i o mały włos a wyskoczyłabym z samochodu razem z pasami w celu zabicia kierowcy tej furki. Z furią w oczach podbiegłam do owego samochodu .
Widząc, że lecę kierowca postanowił wyjść…
Myślę sobie : dobrze, łatwiej będzie prać po pysku. Ale oczom moim ukazało się prawdziwe „
CIACHO”

(ok.190cm, ładnie zbudowany, czarne krótkie włosy, śniada cera i „te” oczy) ….do tego gadające po niemiecku… ech.. z bicia były nici…ale nerwy mnie nie opuściły…Pohuczałam coś …pomachałam łapkami…
Odwróciłam się , dumnie odeszłam, wsiadłam do auta i odjechałam do domu.
Po zrobieniu tego, co tam miałam zrobić postanowiłam jechać do mojego „pikusia”. Wychodzę z domku. Patrzę a o moje autko opiera się „
CIACHO”. Podeszłam a „
ciacho” z miną niewiniątka zaprasza mnie na kawę….
Było miło… „
ciacho” jest baaardzo sympatyczne….no i PRAWDZIWE CIACHO !
