27 stopni w pokoju, który jest po stronie zacienionej to zdecydowanie za dużo jak na mój słaby organizm
![yucky [smilie=yucky.gif]](./images/smilies/yucky.gif)
Boję się okno otworzyć, bo nie dość, że wali stamtąd jak z pieca, to nawet ptaki usiłują schować się w mieszkaniu

(już z jedną jaskółką dziś walczyłam) Życ nie umierać
Pod względem fizycznym jest więc tragicznie .... o stronie psychicznej już nawet wolę nie wspominać
![wall [smilie=wall.gif]](./images/smilies/wall.gif)
Co prawda jest nieco lepiej niż wczoraj (poczucie, że oberwałam maczugą powoli mija). Rozmowa z psiapsiółą trochę pomogła aczkolwiek nic nie ułatwiła. Jestem w punkcie wyjścia i nie wiem co robić. Pogodzić się ze stratą, przez którą czuję się jakby mi ktoś połowę mnie odrąbał, czy może podjąć jakieś działanie

Cholera ... nie ma to jak spoźniony zapłon
I jeszcze to kucie
