siedze w domu, na lozku i tak sie zastanawiam od czego zaczac, co zrobic...
w zasadzie to mi sie nic nie chce a juz najbardziej to nie chce mi sie jechac do szkoly i do tego trzeba wstac o tak nieludzkiej godzinie i moglabym pisac tak w nieskonczonosc co dzis jest nie tak, ale nie napisze bo po co, nie nalezy sie uzalac.. tylko brac sie w garsc i isc na przod...
, a to dlatego, że jest pierwszy kryzys i trzeba porozmawiać. Chyba wyłącze telefon. I jestem z siebie nie zadowolona, bo nic nie napisałam przez wekeend, cholera jasna, ale mam czas do czerwca, może zdąże