przez keeper » poniedziałek, 14 lis 2005, 19:41
Bardzo było zimno ostatnio na dworze, więc postanowiliśmy zagrzać nasze kościste pupy w kinie. Rzutem na taśmę-"Plan lotu". Pani inżynier wraz ze swoją kilkuletnią córeczką wraca z Berlina do Nowego Jorku (samolotem). W luku bagażowym wiezie trumnę swojego zmarłego w super hiper podejrzanych okolicznościach- męża. Pani inżynier(Foster) nie czuje sie najlepiej, więc ucina sobie wraz z córką krótka drzemkę. A gdy się budzi..Klops, nie ma dziecka. I w tym momencie rozboli Was trochę głowa, bo zaczyna się bieganina po tej metalowej tubie, która oczywiście ograniczona jest dziobem i ogonem. Było dziecko, nie było, było..a może nie? Klasyczny dreszczowiec, ale jednak za słaby, aby przyrównać go do dreszczowców mistrza Hitchcocka. Zakończenie jest totalnie banalne, żeby nie powiedzieć kiczowate.. Cóż, ja tylko bardzo chciałam zobaczyć znowu Jodie Foster na ekranie, no i zobaczyłam...W filmie Roberta Schwentke