Mecz tragiczny, obrony jak zawsze zero, Rasiak jak zawsze drewniany i do tego jedna (do drugiego gola anglii bo potem przestalem ogladac) grozna sytuacja pod bramka Anglikow (na szczescie zakonczona golem)... Ataki w pierwszej polowie byly poprostu boskie, naszym po przekroczeniu polowy boiska konczyla sie koncepcja gry i albo gubili pilke, albo podawali do przeciwnika... Po naszej bramce wszystko sie troche rozkrecilo, probowali nawet atakowac na bramke Anglii, ale co z tego skoro kazdy kontratak Anglikow przechodzil przez nasza obrone... Dobrze ze chociaz Borus byl przytomny, bo gdyby nie on to ten mecz skonczylby sie duzo gorzej...
cholera moglismy to wygrac, ale tutaj samo szczescie nie wystarczy...