Głos Koszaliński:
Oskarżony: - Chciałem się wyżyć
W taki szokujący sposób 19-letni Kamil T. z Gorawina tłumaczył wczoraj w sądzie, dlaczego wraz z kolegami zakatował na śmierć 35- letniego mężczyznę.
Na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Koszalinie usiadł wczoraj Kamil T. wraz z trzema kolegami. Wszyscy brali udział w bulwersującym zdarzeniu, do którego doszło w Kołobrzegu i które wstrząsnęło całym regionem.
11 grudnia zeszłego roku koło garaży przy ul. Frankowskiego zakatowany na śmierć
został 35-letni Mariusz G., ojciec dwojga dzieci, który wracał z pracy do domu. Zginął, bo odważył się zwrócić młodym mężczyznom uwagę, że piją piwo w nieodpowiednim miejscu.
Zginął od moich ciosów
- Piliśmy piwo koło garaży. Przechodził tamtędy Mariusz G. - opowiadał wczoraj oskarżony. - Przypadkowo obtarł się bokiem o Andrzeja K. Powiedział: "Nie macie gdzie pić?”. Wtedy Andrzej powiedział "zaj... go” i pobiegł za nim. Z dalszych wyjaśnień oskarżonego wynika, że popchnięty przez Andrzeja K. Mariusz G.
upadł na asfalt. - Andrzej kopnął go dwa razy w brzuch i nogi. Ja uklęknąłem nad nim i pięścią biłem po twarzy. To moje ciosy zadecydowały o tym, że ten pan umarł - dodał Kamil T., biorąc tym samy całą winę na siebie.
Potem oskarżony mówił, że ofiara zasłaniała się ręką, a on bił z całej siły, aż ta ręka upadła, a Mariusz G. przestał się ruszać.
reklama
Prokurator: - Bił nie tyko on
Jednak zdaniem prokuratury to nie tylko Kamil T. przyczynił się do śmierci 35-latka.
O zabójstwo śledczy oskarżyli także 18-letniego Andrzeja K. Natomiast zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym postawiła prokuratura 20-letniemu Krystianowi W.
Prokurator dość mętnie tłumaczył wczoraj, skąd to zróżnicowanie zarzutów, skoro w czasie śledztwa ustalono, że Mariusza G. bili wszyscy trzej. Z opinii biegłych wynika, że ofiara była bita w głowę nie tylko ręką, ale także najprawdopodobniej kopana, bo doszło do bardzo poważnych urazów czaszki. Bezpośrednią przyczyną zgonu było zaś zachłyśnięcie się krwią.
Ponadto Krystian W., wspólnie z czwartym oskarżonym, 22-letnim Robertem K.,
odpowiada także za pobicie następnego przechodnia, którego "niebezpieczna czwórka” spotkała na swojej drodze 11 grudnia 2006 roku. Na szczęście temu
człowiekowi udało się obronić. Dziś jest oskarżycielem posiłkowym.
Agresja narastała
W całej tej historii najbardziej przerażająca jest odpowiedź Kamila T. na pytanie,
dlaczego bez opamiętania bił bezbronnego człowieka. - Chciałem się wyżyć - odpowiedział. Mówił, że był zły na ojca, z którym kilka godzin wcześniej miał sprzeczkę. Narastała w nim agresja. Poza tym był pijany. Przez cały czas zastrzegał,
że nie chciał zabić. - Ja nie wiedziałem, że od takiego pobicia można umrzeć - stwierdził. Dziś dalsza część rozprawy.
Sylwia Zarzycka
http://gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AI ... G/71003050