Że nie stracił pracy jestem w stanie zrozumieć... rzeczywiście wypadek nie miał za wiele wspólnego z wykonywanym przezeń zawodem (poza moralnością rzecz jasna, bo człowiek ten może oskarżać innych pijanych kierowców)... ale dlaczego nie poszedł siedzieć? zwykły Kowalski pewnie by przy obecych tendencjach "zawiasów" nie dostał... widać są równi i równiejsi...
P.S.
Czy to, że zdarzenie miało miejsce 10 lat temu ma znaczenie dla wymiary kary? W znaczeniu obowiązujących przepisów... bo wtedy zdaje się prowadzenie auta powyżej 0,5 nie było jeszcze przestępstwem? Ktoś się orientuje?