Napisane:
poniedziałek, 5 gru 2005, 16:51
przez smirnoff
Napisane:
wtorek, 6 gru 2005, 17:05
przez Kalynka
Sama przez ostatni miesiac pracowalam w sklepie z markowa odzieza. Uwierzcie mi, latwo jest narzekac klientowi, ze sprzedawca nie tryska humorem i usmiechem, ale ilu chamow i prostakow oczekujacych zlota za grosze psuje nam codzienne krew. Oczywiscie wiele zalezy od osoby, ja staram sie byc uprzejma i mila, wita klienta 'dziendobry' ale slyszalam riposty 'A co to [beeep] za dzien ze wszyscy tu dziendobry mowia? Prowizje od tego macie?' to czasem naprawde sie odechciewa. Co do chodzenia za klientem, w wielu sklepach kontrolowana jest sprzedaz kazdego ze sprzedawcow, dlatego wielu az nadskakuje i przesadza, ale to nie jest widzi misie. Mysle, ze podstawa jest symbioza, jakie nastawienie, taka reakcja zwrotna.
Napisane:
wtorek, 6 gru 2005, 17:15
przez Tisaja
KalynkaWidzę,że ta praca Ci nie słuzy...ale cóż "Klient Nasz Pan"i kiedy pracowałam w miejscach typu sklep stawiałam sobie za zadanie: "NIkt mnie nie wyprowadzi z równowagi"....i trwałam przy tym.Najbardziej byłam dumna ,kiedy ktoś upierdliwy,złośliwy,itp. wychodził żegnany przeze mnie z uśmiechem i miłym słówkiem.....satysfakcja mnie rozrywała- to dobry sposób..... nawet
na poskromienie klienta....
Napisane:
sobota, 17 gru 2005, 14:58
przez Quit
to tak a propos mile/niemilej obslugi w sklepach