Teksty nieocenionego komentatora bokserskiego Andrzeja Kostyry.
Holyfield w pierwszym pojedynku był wolny jak ketchup.
*****
Knockout jest nieunikniony jak zmarszczki po sześćdziesiątce.
*****
Na jego tle Whitaker jest tak wolny jak ręczne liczenie w czasach komputerów.
*****
Briggs mógłby zarabiać na życie łupaniem kamieni- tak mocno uderza.
*****
[Corrales] wydawało się, że jest już jedną nogą w grobie, a drugą na skórce od banana.
*****
Gołota wydawał się tak silny, że mógłby przenieść górę do Mahometa.
*****
Baby, nie udaj dzieciaku! Nie udaj, nic ci nie jest!
*****
Holyfield to jest wielki ringowy cwaniak. Przypuszczam, że gdyby chciał to by sprzedał Lewisowi jakieś koraliki do udekorowania tych jego dredów.
*****
[Briggs] w ataku jest rewelacyjny, ale jego obrona śmierdzi jak dworcowa knajpa.
*****
Lewis unikał walki jak ścigany listem gończym policjantów.
*****
McCline jest wielki jak dinozaur i dużo energii zużywa na bieganie.
*****
Rahman wydaje się tak silny, że mógłby iść na zderzenie z czołgiem ze szkodą dla czołgu.
*****
Ruiz to bokser skuteczny, solidny jak kościelne drzwi.
*****
Jeżeli [Tyson] podniesie się po tym ciosie, to będzie to największy cud od zmartwychwstania Łazarza.
*****
Organizacja IBC to jakiś fantom, którego nikt nie widział, o którym nikt nie słyszał, a pas czempiona, który mu wręczyli jest na pewno mniej wart niż pasek od spodni Krzysztofa Kossedowskiego.
*****
On ma takie szanse na przetrwanie do ostatniego gongu jak kropla rosy w piekle.
*****
Ja się obawiałem, że [Kliczko] może być zardzewiały jak niemalowany od kilku lat znak drogowy.
*****
włożył w walkę mniej wysiłku niż aktorzy filmów pornograficznych w dialogi
*****
Lewis nie walczył jednak wtedy dobrze, właściwie walczył jak męska baba, ale przeciwnik był dla niego litościwy jak Matka Teresa.
*****
Martin jest jednak bardzo powolny. Przypomina wóz wypełniony kapustą.
*****
[Gołota] był porozbijany tak, że można by go hospitalizować w szpitalu dla weteranów wojennych.
*****
Stawia mu on taki opór jak trawa kosiarce elektrycznej.
No i na koniec jeszcze:
Bowe nie żyje. (Okrzyk pana Kostyry na widok leżącego na ziemi Lou Duvy podczas zamieszek po walce Gołota - Bowe).