przez jakotako » sobota, 17 wrz 2005, 17:07
Jak każda śmierć , także śmierć Marcina powinna być cicha i dyskretna. Ale przyszło na cmentarz wiele osób, bo okazała się głośna. Aż tylu z nas zabolało Jego odejście. Bo był dobrym człowiekiem. Nie ideałem, ale dobrym człowiekiem. Czy to mało? Ilu z nas może powiedzieć, że jest dobrym człowiekiem?
Gdyby można było cofnąć czas o kilka dni , to nie zostawilibyśmy Go samego w domu tamtej nocy. Gdybyśmy wiedzieli, gdzie jest granica Jego odporności, inaczej byśmy rozmawiali. Gdyby, gdyby, gdyby. Mówię w imieniu kolegów i przyjaciół Marcina. Wiedzieliśmy dobrze co go boli. Razem bawiliśmy się i załatwialiśmy interesy. Był czas, żeby po męsku, szczerze porozmawiać. Przy kieliszku i na trzeźwo. Na boisku i w domu.
Wiedzieliśmy, że to kawał chłopa pragnący kochać i być kochanym. Wiedzieliśmy, że nie potrafi znaleźć sobie miejsca w świecie, w którym można mieć wszystko za pieniądze, a tak trudno o rodzinne bezpieczeństwo i miłość. Marcin nie potrzebował wiele od życia. Wydawało mu się, że zdobył już wszystko. Gdy zorientował się , że tak nie jest, ogarnęła Go rozpacz, której nic nie mogło załagodzić.
Niech Bóg wybaczy Marcinowi. I niech wybaczy nam, że Go nie powstrzymaliśmy. Gdy spotkamy Marcina tam , po drugiej stronie , powiemy Mu , że tak się nie robi. Nie zostawia się w rozpaczy matki, córki, rodziny i przyjaciół. Ale to Jego wybór. Uszanujemy tą decyzję, jest dla nas tak trudna.
Do końca nigdy nie zrozumiemy tej sytuacji. Niech śmierć Marcina będzie dla nas przestrogą. Może są obok inni , którzy czują się nieszczęśliwi. Może, to my jesteśmy przyczyną ich cierpienia. Pamiętajmy, że skoro takiego silnego człowieka jak Marcin, mogła złamać rozpacz, to może też złamać innych.
Składamy kondolencje bliskim naszego kolegi. Mimo dzisiejszego bólu zapamiętamy Go jako wesołego i roześmianego kumpla. Utalentowanego koszykarza. Zakochanego do końca w swojej matce, żonie i córce. Chętnego do zabawy. Tęskniącego do osób, które Go kochają i szanują za to, że jest takim, jakim jest. Żył stanowczo za krótko. Mógł dać jeszcze wiele swoim najbliższym jako syn, mąż i ojciec, a nam jako kolega. Będzie nam wszystkim bardzo ciężko myśleć o Nim jako o zamkniętej karcie naszego życia.
Jak bywa na meczu koszykówki, Marcin poprosił o zmianę i zszedł z boiska. Trudno będzie Go zastąpić. Bez Niego to już nie będzie ta sama drużyna. Ale mecz przecież trwa…….. życie trwa. On odszedł, ale na pewno by nie chciał, żebyśmy z tego powodu przegrali. Więc podniesiemy się i wygramy!