Kołobrzeg podobno jest miastem kultury.
Przynajmniej tak się pojawia na plakatach. Rzeczywistość jest już gorsza. Do tej pory zdawało mi się, że jeżeli jakakolwiek firma chce być uważana za poważną, to powinna przede wszystkim dbać o dobre wychowanie swoich pracowników. Niestety w Kołobrzeskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zasady savoir vivre są mało znane, a prawdopodobnie nawet zupełnie obce. Byłem dziś tam w sprawie przedłużającego się zwrotu pieniędzy za wstawienie w mieszkaniu okien. I co usłyszałem? ,,Takimi sprawami zajmują się przy ulicy Bogusława X''. Na moje pytanie, dlaczego odsyłają bez przerwy petentów od biurka do biurka, od budynku do budynku, padła szczera odpowiedź: ,,A poszedł mi stąd!!!''. I pokazano mi drzwi. Świadkiem tego była moja żona. Czy na tym polega biurokratyczna nowoczesność i szczerość, czy też to normalne zachowanie wśród pracowników KSM? Gdzie te czasy, gdy urzędniczki były uprzejme, odpowiadały na ,,dzień dobry'' i prosiły petenta o zajęcie miejsca w fotelu pytając w czym mogą pomóc? W KSM najwidoczniej cywilizowane obyczaje odeszły do lamusa. I takim spostrzeżeniem chciałem się z Państwem podzielić, bo to też nasz Kołobrzeg. Może od strony życiowych drobiazgów, ale ogólnie wiadomo, że każda całość składa się z fragmentów. Spotkaliście się kiedyś z takim przyjęciem ze strony urzędników?