Co do konsulatu.... juz wole pojechac do Polski
Dopiero teraz "widze" jaka w Polsce jest biurokracja i doszlam do wniosku, ze podstawowa jej przyczyna jest wychodzenie z zalozenia, ze petent, interesant (czy jak tam zwal nieszczesnika, ktory z biurokracja musi walczyc) na pewno klamie, oszukuje i kombinuje. A biurokracja jest dla jego "dobra", zeby mogl oczyscic sie z zarzutow, czyli udowodnic, ze nie oszukuje, nie klamie itd. W Danii wiele rzeczy mozna zalatwic "na telefon" lub e-mailem (nawet te urzedowe "wagi ciezkiej"), funkcjonuje podpis elektroniczny, a na wymiane paszportu czeka sie tydzien, a np. przedluzenie na 2 tygodnie (bo ktos zapomnial, ze mu s waznosc skonczyla), zalatwia sie "od reki". No... oczywiscie nie wszystko jest idealne, ale w zyciu codziennym biurokracji NIET.
Generalnie moja sprawa zakonczyla sie tak, ze cudownym zbiegiem okolicznosci (czasem je lubie) znajomi jechali we wtorek do Polski i sie z nimi zabralam, a wczoraj wrocilam do domu.
Cala srode, czwartek i piatek spedzilam latajac po UM, gminie, bankach, USC i czym tam jeszcze, stojac w korkach (mowilam, ze nie lubie sunrise i turystow?), kserujac, donaszac zaswiadczenia, zdjecia, pieczatki, telefony... wierzcie mi, ze mialam dosc.
Moglabym napisac niezla historyjke na ten temat...mozna by sie i posmiac i popsioczyc na administracje. NIestety wszystkiego nie udalo mi sie zalatwic, bo pokonala mnie biurokracja.
Dziekuje wszystkim za rady i podpowiedzi.