Nie potrzebujemy tras dla rowerów
Eksperci: budowa ścieżek wzdłuż chodników to przeżytek!
Warszawa nie musi mieć ścieżek rowerowych. Cyklistom wystarczą ulice
przeznaczone dla samochodów - taką kontrowersyjną tezę stawiają zagraniczni
i polscy eksperci.
Stołeczni rowerzyści od lat walczą o specjalne trasy dla rowerów, które, ich
zdaniem, powinny być budowane wzdłuż większości warszawskich ulic.
Komunikacja rowerowa jest zdrowa, ekologiczna i tania, więc trzeba zrobić
wszystko, by ją promować - uważa rowerowe lobby.
Szwedzki przykład
Trudno się z jego argumentami nie zgadzać. Sęk w tym, że - jak pokazują
zagraniczne przykłady - specjalne ścieżki dla rowerów do tej promocji nie są
wcale potrzebne.
- Aby rowerzyści mogli poruszać się po naszym mieście szybko i sprawnie, nie
potrzebują własnych dróg. Po prostu korzystają ze zwykłych ulic - wyjaśnia
Życiu Warszawy Jessica H. Jönsson ze szwedzkiej organizacji turystycznej
Malmö Tourism. - Jestem pewna, że w Warszawie też tak powinno być. Tak jak
my, wy też nie potrzebujecie wydawać pieniędzy na budowę specjalnych duktów
dla jednośladów - dodaje.
W Malmö mieszka około 275 tys. osób. Jest około 100 tys. aut i... 250 tys.
rowerów. Niemal każdy mieszkaniec trzeciego pod względem wielkości miasta w
Szwecji porusza się regularnie jednośladem. Rowerzyści są wszędzie. Można
ich spotkać na każdej ulicy, o każdej porze dnia. Władze miejskie nie
spychają ich na ścieżki. Są pełnoprawnymi uczestnikami ruchu drogowego.
Eksperci są za
Zdaniem dr. Andrzeja Brzezińskiego z Instytutu Dróg i Mostów Politechniki
Warszawskiej, wariant szwedzki, czyli brak ścieżek i puszczenie ruchu
rowerowego ulicami dla aut w Warszawie, jest jak najbardziej możliwy.
- Chodzi przede wszystkich o centrum, a ściślej Śródmieście. W obszarze
ograniczonym ulicami Słomińskiego, Okopową, Towarową, Trasą Łazienkowską i
Wisłą wskazana byłaby likwidacja oddzielnych ścieżek i połączenie ruchu
samochodowego z rowerowym - tłumaczy dr Andrzej Brzeziński.
Z pomysłem Brzezińskiego zgadza się Jerzy Pomorski z Automobilklubu Polski.
Twierdzi, że tylko w ten sposób kierowcy nauczyliby się szanować interesy
rowerzystów.
- Kiedy ruch jest rozdzielony, na ulicach nie ma jednośladów, bo rowerzyści
korzystają ze ścieżek. Jeśli, przynajmniej na części ulic, byłby razem,
więcej rowerów jeździłoby obok samochodów. Kierowcy musieliby uważać,
zmniejszyć prędkość i wreszcie ostatecznie zaakceptować fakt, że rowerzyści
mają takie samo prawo do jazdy ulicą jak oni - mówi Pomorski.
Stołeczny Ratusz nie wyklucza zmian w polityce rowerowej. Urzędnicy zapewne
spotkają się w tej sprawie z rowerzystami. Czy uda zawrzeć porozumienie?
Data: 2006-07-03
MARCIN HADAJ mhadaj@zw.com.pl
Opinia: Marcin Jackowski, Stowarzyszenie Zielone Mazowsze
Nie jestem zwolennikiem budowania ścieżek, gdzie się da. Nie o to chodzi,
żeby szlaków rowerowych było dużo. Ważne, by znalazły się tam, gdzie są
naprawdę potrzebne i służą poprawie bezpieczeństwa na drogach. Gdzie można
korzystać z ulic, ścieżek budować nie trzeba.