Ministerstwo przygotowuje różne niezbędne akty prawne - a minister je podpisuje lub nie. Dość powiedzieć, że w kolejce czekają dokumenty "wyprodukowane" od 2004 roku. Żaden urzędnik nie może sobie pozwolić na stosowanie zasady "spalonej ziemi". W końcu doprowadziłoby to do paraliżu resortu.
Czy nie uważasz że podpisanie przez 4 miesiące
trzech 
drugorzędnych rozporządzeń jest dowodem na przepracowanie Giertycha? Nie liczę tu dwóch "prezentów" dla uczniów - w związku z wizytą papieża i przesunięciem rozpoczęcia roku szkolnego...
Nie ma to jak być mocnym... w gębie
